Obserwować świat roślin można na wiele sposobów. Da się to robić intuicyjnie, hobbystycznie, zawodowo, bądź też naukowo. Można w tym celu mieć własny ogród, szklarnię lub małą działeczkę. Zwolennicy wielkich wyzwań, pojadą daleko, na drugi koniec kraju, do rezerwatu, polecą za granicę, a nawet zaryzykują wyprawę na antypody! A tymczasem, na parapetach naszych okien, w niepozornych domowych skrzynkach, i doniczkach, kwitnie życie i rozgrywają się mrożące wodę w łodygach, dramaty. Dramaty, melodramaty, farsy, komedie, tragedie, a czasem wręcz horrory…
Pewien Pan w mieście Łodzi, przygarnia porzucone rośliny doniczkowe. Pestki spożytych owoców zakopuje w mikro-pojemnikach z ziemią. Bierze pod lupę napotkane roślinki, suszy, skanuje, wkłada między strony czytanych książek… Broń Boże, nie wariat! Człowiek wrażliwy i niekonwencjonalny! Badacz. Artysta. Sic!
Wybujał mu niedawno, w doświadczalnej donicy, piękny pęd z pestki awokado. Smukły i odważny! Wiedział i czuł, że to jego miejsce. Wystrzelił świetliście soczystym listowiem, nie przewidując żadnej konkurencji, ani zagrożenia. Plantator obdarzał go zachwytem i pełnią afirmacji. Tymczasem, u stóp tegoż awokado, pojawiła się gromadka samosiejek.
A jaki gatunek reprezentowały, to sam święty Pankracy, opiekun wszelkich sadzonek, raczy wiedzieć! Zajęły one pozycję obrzeżną. Przycupnęły niepostrzeżenie i powściągliwie wokół obwodu donicy. Lekko odchylone od centrum, pokornie wegetowały w jego cieniu. Siedziały tam cichutko, karmiąc się odrobiną dostarczanej wody i chłonąc dyskretnie, ogólnie dostępne światło. Nie rosnąc, nie eksplorując, nie oddychając niemalże. Zdawało się wręcz, że lękliwie nad-respektują i nad-poważają Jego Magnificencję Awokado.
Jednakże w sąsiedniej donicy, królował mikro-las uratowanych z pobliskiego parku kasztanów. Rozwijał się dzielnie, świecąc długo zielonymi blaszkami listowia. Ale, pomimo cieplarnianych warunków, dopadła go ogólno-kontynentalna zaraza kasztanowa i wkrótce przerzuciła swoje macki również na Awokado.
Plantator, widząc objawy choroby, natychmiast podjął działania ratunkowe! Objęte zmianami liście w obu donicach poobcinał i spalił, pozostawiając tylko nagą, wyniosłą łodygę awokadowca. Czekając na efekt swojego zabiegu, nadal obserwował bacznie życie doniczne.
I cóż? Pokorne i ulegle dotąd roślinki, nagle otrząsnęły się z letargu i zaczęły rosnąć jedna przez drugą, w górę, na skróty, byle wyżej ku światłu! Tymczasem oniemiałe, zdawałoby się, Awokado, struchlało i zamarło, a wyzwolone osobniki, zdominowały terytorium całej donicy, co więcej, zaprezentowały się jako kilka niezależnych gatunków.
Otóż, tak jak w szerokim świecie, tak w małej doniczce, rośliny rywalizują między sobą o dostęp do światła, składników odżywczych i wody. Nieustannie toczy się miedzy nimi bezpardonowa walka o przetrwanie. Niektóre z nich korzystają wręcz z broni chemicznej!
Potrafią zanieczyszczać teren na którym rosną, uwalniając poprzez korzenie, liście i własne szczątki, związki chemiczne uniemożliwiające rozwój innym roślinom. Ta właściwość zatruwania to allelopatia. Posiada ją wiele roślin, a wśród nich sosna, świerk, jodła, a także eukaliptus, orzechowiec i …kasztanowiec.
Awokado jednak, nie posiada szczególnych właściwości allelopatycznych… Czyżby więc padło ofiarą niedźwiedziej przysługi kasztanowca?
Fot.:
CC0 Creative Commons, Pixabay.com